Od dłuższego już czasu o II filarze pisze się na ogół źle, zupełnie jakby nie było trendy pisanie inaczej, że nie powiem dobrze. Trzeciego lipca br. w Internecie znowu opublikowany został kolejny artykuł poświecony OFE.
Prawdopodobnie naiwnie, ale tym razem mieliśmy jednak nadzieję, że może będzie przynajmniej mądrze i prawdziwie, i że wreszcie pojawią się argumenty poparte faktami.
Niestety artykuł znowu nie odbiega ani konstrukcją, ani treścią od tego, co już znamy.
Współczuć można tylko pani redaktor, że jedno, co mogła zrobić, to tylko przedstawić obok siebie dwa światy: ten widziany przez KNF, czyli władzę i ten wynikający z badania Pentora dla PIPUiF, czyli środowiska pośredników ubezpieczeniowych i finansowych, a więc praktyków.
Niestety zgodnie z odwieczną prawidłowością w Polsce reformowaniem zajmują się specjaliści od reformowania. Nie ważne co reformują, dla kogo i po co. Ma być zreformowane i już. A że może reforma być chybiona, nie przystawać do potrzeb materii i życia, to nie jest ważne. W razie czego, za jakiś czas znowu się coś zreformuje.
Dalecy jesteśmy też od uważania, że wszystko jest idealne, że nic nie trzeba zmieniać, i że pośrednicy, agenci, akwizytorzy czy doradcy – jakkolwiek ich nazwiemy – są wszyscy bez zarzutu. To czego wszystkim nam potrzeba, to mądrej, życzliwej i twórczej dyskusji obu stron, także z udziałem resortu pracy i ZUSu, który bądź, co bądź przekazuje pieniądze na rachunki klientów w OFE i miewa z tym nierzadko problemy.
Wychodząc z założenia a priori, że przedstawiciele OFE są zbędni przy ewentualnej zmianie funduszu, przedstawiciel KNF przedstawia nierealistyczną wizję najlepszego ze światów, w którym wszyscy obywatele są doskonale zorientowani, co to jest II filar, jaki jest termin przystąpienia do OFE po podjęciu pierwszej pracy, że trzeba od pierwszego dnia pracy gromadzić dokumenty ubezpieczeniowe, ponieważ będą potrzebne w chwili przechodzenia na emeryturę, że należy pilnować, czy składki wpływają z ZUS do OFE, jakimi kryteriami należy się kierować wybierając II Filar, itp., itd.
Jednym słowem, wbrew wynikom badań specjalistów, urząd jest przekonany, że wszyscy umieją czytać ze zrozumieniem.
Otóż prawda jest taka, że przeciętny Polak często na ten temat nie wie nic, albo prawie nic. No, bo kto miał go tego nauczyć? Kto miał o tym poinformować?
Przecież, nikogo to nie obchodzi, że nie wie, bo KNF założył, że wszyscy wszystko wiedzą.