Wyobraź sobie taką oto sytuację: sprzedałeś samochód. Po dokonanej transakcji zgłosiłeś to do wydziału komunikacji Urzędu Miasta oraz do zakładu ubezpieczeń, z którym miałeś zawartą polisę OC. Oczywiście samą polisę, zgodnie z prawem, przekazałeś nowemu właścicielowi. Niby dopełniłeś wszystkich formalności i dotrzymałeś terminów. Temat samochodu i Ubezpieczenia został definitywnie zamknięty. Tyle że
2,5 roku później dostajesz od firmy windykacyjnej wezwanie do zapłaty za polisę OC… za okres, gdy auto nie należało już do Ciebie…
Spotkało to jednego z naszych Czytelników. 21 lutego 2008 roku Pan Tomasz sprzedał samochód. Płatność polisy OC, zawartej na sprzedane auto, była rozbita na cztery raty – ostatnią z nich należało uregulować po 28 marca 2008 roku. Pan Tomasz przekazał nabywcy polisę i blankiet potwierdzający uregulowanie 3. raty ubezpieczenia. Nie zapłacił za tę czwartą ratę – przecież okres ochrony przypadał na czas, w którym Pan Tomasz nie był już właścicielem auta.
Z zachowaniem obwiązujących prawnie terminów, w pierwszych dniach marca poinformował listownie ubezpieczyciela o zmianie właściciela pojazdu, a następnie telefonicznie upewnił się, że jego powiadomienie dotarło do MTU. Korzystając z ustawowego terminu 30 dni, 11 marca Pan Tomasz zgłosił również w wydziale komunikacji urzędu miejskiego fakt zbycia pojazdu. (Prawo o ruchu drogowym, art. 78., ust. 2, ustawa z dnia 20 czerwca 1997 roku).
Wszystkie działania zostały wykonane terminowo – wydawałoby się więc, że można zapomnieć o starym samochodzie i tamtej polisie OC. A tymczasem 24 listopada 2010 roku Pan Tomasz dostał pismo wzywające w ciągu 7 dni do zapłaty wskazanej w piśmie sumy… Za co miał zapłacić? Czym był ten domniemany dług? Dokument tego nie precyzował. „
Oburzający jest fakt, że od 2008 roku nie otrzymałem żadnego ponaglenia, że mam coś do zapłacenia, a po 2,5 roku przychodzi mi z kancelarii L.... pismo, w którym mnie straszą sądem i komornikiem” – mówi Pan Tomasz.
Jak się okazało, osoba, która kupiła samochód, zrezygnowała z polisy OC w MTU. Miała do tego prawo – skorzystała z ustawowych 30 dni na zmianę ubezpieczyciela po kupnie pojazdu. Sęk w tym, że owe 30 dni nałożyły się na termin opłacenia czwartej raty polisy w
MTU. Skoro nowy właściciel auta nie miał w planach pozostania w MTU, zapewne nie opłacił tej czwartek raty. Jednak od momentu kupna auta do jego zbycia Towarzystwo udzielało ochrony ubezpieczeniowej, a więc za ten okres MTU należy się zapłata. Tylko czemu ubezpieczyciel nie wyjaśnił tej sprawy od razu? I dlaczego domaga się tej należności od Pana Tomasza, a nie od nowego właściciela auta?