Oczywiście im większa odległość, tym drożej. Cena zależy również od tego, czy transport odbywa się ambulansem czy samolotem, wraz asystą medyczną czy bez. W skrajnych przypadkach uszczuplimy nasz portfel o grubo ponad 50 tysięcy złotych.
Jeśli jedziemy do jednego z krajów w obszarze Unii Europejskiej lub do Szwajcarii, Lichtensteinu, Norwegii czy Islandii, niezbędnym minimum jest Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ).
Jest to dokument uprawniający do korzystania ze świadczeń zdrowotnych danego kraju, na takich samych zasadach, jak jego mieszkańcy – czyli umożliwia nam dostęp do publicznej służby zdrowia. Prawo do otrzymania karty mają wszyscy, którzy są ubezpieczeni w NFZ oraz członkowie ich rodzin.
Karta ta, pomimo licznych zalet (jest darmowa, nie ma wyznaczonych limitów na pokrycie kosztów leczenia, działa niezależnie od przyczyny, dla której jesteśmy leczeni), jest absolutnie niewystarczająca. Nawet NFZ na swoich stronach (www.nfz.gov.pl) zamieszcza taki komunikat:
UWAGA! EKUZ nie zapewnia pokrycia kosztów transportu medycznego do Polski oraz obowiązujących w danym kraju opłat za świadczenia medyczne, dlatego, aby uniknąć obciążenia tymi kosztami, wskazane jest wykupienie dodatkowego prywatnego ubezpieczenia.
W wielu krajach istnieje częściowa dopłata za leczenie lub leki. Przykładowo: jedziemy do Francji, gdzie musimy skorzystać z wizyty u lekarza specjalisty. Możemy liczyć na zwrot przez NFZ 70% kosztów, jednak wizyta nie może być droższa niż 25 Euro. Jeśli lekarz stosuje stawki wyższe niż ustalone w cenniku kasy, różnicę dopłaca pacjent.
Czyli, jeśli uda nam się znaleźć specjalistę, który za konsultację pobiera opłatę w wysokości 25 Euro, NFZ zapłaci za nas 17,50 Euro, a my dopłacimy 7,50 Euro. Bardziej prawdopodobne jednak, że lekarz specjalista ma zdecydowanie wyższe stawki. Jeśli przyjdzie nam zapłacić 100 Euro, NFZ pokryje za nas 17,50 Euro, a my zmuszeni będziemy wydać 82,50 Euro.