Jak mawia mój Guru od finansów: „W zakresie prognoz finansowych dzisiaj mamy historycznie niespotykaną niepewność”.
Pięknie zbudowane zdanie, tylko co z niego wynika?
Wynika drugie zdanie: „
Inwestowanie jest to walka chciwości ze strachem”.
Na tym mógłbym w zasadzie skończyć, gdyby nie to, że
w ostatnich dniach premier naszego rządu, w exposé, zapowiedział stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego do 67. roku życia, niezależnie od płci.
Chciałoby się rzec, lepiej późno niż wcale. Zresztą już wiele lat temu, ze względu na fatalną sytuację demograficzną Polski, nieomal przy pomocy liczydeł i ołówka kopiowego, prognozowaliśmy taką konieczność i artykułowaliśmy w naszych felietonach, na przekór wszelkim oficjalnym zaprzeczeniom.
No, ale dobrze, że w końcu ktoś odważył się i przedstawił tę propozycję, która na 100% wywoła lawinę krytyki, ponieważ kto z dzisiaj rządzonych ma ochotę dłużej pracować, gdzie znajdzie pracę po 65. roku życia skoro już 50-latkowie mają obecnie olbrzymie problemy ze znalezieniem pracy?
Oczywiście my zawsze musimy być ze wszystkim w tyle – i tym razem także – mamy bowiem mieć najdłuższy w Europie czas dochodzenia do tych 67. lat (w Polsce tempo podwyższania wieku dla kobiet o 3 miesiące w skali roku jest bardzo mizerne).
W innych krajach, które zdecydowały się na podniesienie wieku emerytalnego, to tempo wynosiło 6 miesięcy w skali roku, a na Słowacji – nawet 9 miesięcy. A przecież kobiety muszą nadrobić aż 7 lat.
Według mnie nie powinniśmy się obawiać podwyższania wieku emerytalnego w szybszym tempie. Zapowiedziane działania, choć dosyć nieśmiałe, też poprawią sytuację finansów publicznych w perspektywie 10 lat: będzie to poprawa rzędu 0,6 proc. PKB, a to już coś wobec perspektywy niezbyt żwawej gospodarki w nadchodzących latach.
Należy przypomnieć, że Twórcy (przez duże T piszę z szacunku) reformy emerytalnej od początku zakładali, że duża część społeczeństwa, oprócz obowiązkowych form oszczędzania na emeryturę w I i II filarze (ZUS i OFE), będzie musiała dobrowolnie odkładać dodatkowe kwoty w III filarze emerytalnym.
Dopiero bowiem połączone wszystkie formy zabezpieczenia emerytalnego miały zapewnić odpowiedni poziom świadczeń po zakończeniu życia zawodowego.
Od początku było wiadomo, że emerytura z ZUS i OFE nie zapewni odpowiedniego poziomu zabezpieczenia i trzeba naród wyedukować. O tym też pisaliśmy ponad 10 lat temu.
A jaką dzisiaj mamy świadomość Polaków w tym obszarze?
Dokładnie taką samą, jak 10 lat temu!
„Nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było!”
„Przecież nie da nam PAŃSTWO z głodu zdechnąć!”
„Jak będzie źle, wyjdziemy na ulice i siłą odbierzemy to, co nam się należy!”
To są dzisiaj argumenty inteligentnych, wydawałoby się, ludzi, którzy twierdzą niestety, że dość pesymistyczna wizja przyszłości prezentowana przez rządzących jest wyłącznie argumentem dla tych ostatnich, aby usprawiedliwić podnoszenie podatków, ograniczanie ulg lub odbieranie przywilejów, zresztą przeważnie nie całkiem uczciwie wymuszonych.