Oglądałem oferty ubezpieczenia mieszkań przez internet. Podobno cieszą się olbrzymią popularnością. Mieszkanie warte 800 000 zł ubezpieczone na 80 000 zł od ognia bo tylko tyle można było maksymalnie wybrać.
Rozmawiałem później na ten temat podczas spotkania z klientem, który był zachwycony ofertą.
- A wie Pan, że jak zaleje Pana i szkoda będzie wynosić 50 000 zł, to firma ubezpieczeniowa, jako że dom jest niedoubezpieczony, (bo ubezpieczony na 10% swojej wartości) wypłaci tylko 5 000 zł?
- Nikt mi o tym nie powiedział.
- A o konieczności wykonywania przeglądów kominowych i wentylacyjnych ktoś Państwu mówił?
- Nie.
- A o tym, jakie drzwi są antywłamaniowe?
- Nie. Ale to proste. Jak kupowaliśmy to powiedziano nam, że to są właśnie takie drzwi.
- Tak. Są. Ale nie dla ubezpieczyciela.
Itd., itp
A to tylko prościutki przykład, jak można całe lata płacić za ubezpieczenie domu, a jak przyjdzie co do czego dostać, zgodnie zresztą z obowiązującym prawem, groszową wypłatę.
Nie tak dawno na tym portalu ukazał się felieton o olbrzymim rozwoju sprzedaży polis Bancassurance, tak na świecie jak i w Polsce. To panienka z okienka przeszkolona na kursie ma doradzać klientom, jakie zabezpieczenie jest im potrzebne? A za rok inna osoba będzie doradzać zupełnie coś innego?
Oczywiście banki mają olbrzymie bazy danych klientów i mogą oferować im różne produkty także ubezpieczeniowe. Ale muszą to robić fachowcy.
Dotąd oferowano ubezpieczenia na życie dla zabezpieczenia kredytu. Jakież tam występują wspaniałe wyłączenia, o których klienci już nie są informowani. Mają być przekonani, że mają ubezpieczenie!
Teraz można kupić ubezpieczenie na życie czyste (w ramach tzw. grupówki – tzn. grupę stanowią wszyscy ubezpieczeni - o czym klient nawet nie wie) lub normalne ubezpieczenie na życie z funduszem kapitałowym.
Klient sam wybiera sobie zakres ubezpieczenia, wysokość sumy ubezpieczenia czy zakres umów dodatkowych. Tylko, czy aby na pewno potrafi?