„Dodatkowe prywatne ubezpieczenia medyczne, w tym ubezpieczenia szpitalne, pomogłyby uporządkować istniejący system, stworzyć nowy rynek oraz nadać mu odpowiednie ramy ekonomiczne. Zracjonalizowałyby również ochronę zdrowia poprzez wprowadzenie metod zarządzania ryzykiem, dzięki którym można by określić realny koszt usług oraz opracować odpowiednie procedury świadczeń medycznych. Wszystko to wspomogłoby optymalną alokację środków znajdujących się w systemie” – mówi Renata Onisk, partner w dziale konsultingu Deloitte.
Prywatnie znaczy kompleksowo
Potencjalny zakres, w którym ubezpieczenia zdrowotne mogą uzupełnić polski system ochrony zdrowia jest bardzo zróżnicowany.
Zakładając, że filar państwowy gwarantuje podstawowy zakres usług medycznych świadczonych przez NFZ, pozostałe dwa filary mogłyby się składać z: prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych oraz dodatkowych zabezpieczeń zapewniających świadczenia o charakterze medycznym (np. wysokospecjalistyczne leczenie zagraniczne) bądź niemedycznym (np. dodatkowe świadczenie w przypadku niezdolności do pracy uzupełniające świadczenia z ZUS), które to funkcjonują już obecnie w ograniczonym zakresie.
„
Prywatne ubezpieczenia zdrowotne gwarantowałyby kompleksową ochronę zdrowia w zamian za składkę ubezpieczeniową. Klient korzystałby z usług medycznych u wybranych świadczeniodawców, którzy podlegaliby kontroli ze strony NFZ lub innej instytucji nadzorującej w zakresie jakości usług i przestrzegania praw pacjenta. Nadzorowi temu oraz kontroli sytuacji finansowej zostaliby również poddani ubezpieczyciele. Jedni i drudzy współpracowaliby w zakresie realizacji oferowanych świadczeń, monitorowania portfela oraz profilaktyki” – tłumaczy działanie omawianego systemu Wojciech Sygnowski, dyrektor w dziale konsultingu Deloitte.