Burza wokół OFE nadal trwa. Co tak naprawdę wyniknie z niej dla nas, szarych obywateli?
Eksperci zajmujący przeciwne stanowiska nadal będą je twardo zajmować, opozycja polityczna zareklamuje swoje propozycje, które przejdą bez echa lub zostaną wyśmiane, media jeszcze przez jakiś czas będą miały stały temat do wieczornego wydania wiadomości, a rząd – nie oglądając się na nikogo i nie bacząc na protesty, które pomału wtapiają się w tło i tracą na wyrazistości – zrobi swoje, czyli
drastycznie zmniejszy wysokość składki przekazywanej do OFE.
Kto jeszcze ma wątpliwości, czy rządowe „chcieć” w tym wypadku oznacza „móc”?
Nakazana żelazna dyscyplina podczas głosowania nad zmianami w OFE to tylko kropla w morzu, ukazująca determinację partii rządzącej.
Jednak ten felieton nie ma na celu po raz kolejny przekonywać, że Polacy źle wyjdą na tych zmianach, że emerytury w przyszłości będą niższe, że pieniądze zabrane OFE mają pokryć dziurę budżetową i bieżące bolączki…
Im dłużej przeciąga się bowiem temat zmniejszenia składki do OFE, tym dalej jesteśmy od sedna problemu –
zagwarantowania bezpieczeństwa emerytalnego przyszłym pokoleniom.
Nie łudźmy się, że proponowane teraz zmiany w OFE rozwiążą ten problem. Krótkowzroczność polityków jest aż nazbyt oczywista – podobnie jak ignorowanie przez nich zasadniczego zagadnienia – konieczności stałego podnoszenia wieku emerytalnego.
Podwyższenie wieku emerytalnego – to hasło tak niepopularne wśród społeczeństwa, że przed jesiennymi wyborami tylko polityczni szaleńcy odważyliby się o tym mówić. Jednak problem pomijany nie zniknie.
Polacy boją się tego hasła. Już teraz osobom po pięćdziesiątce trudno znaleźć pracę lub ją utrzymać, więc wiele z nich tęsknie wygląda momentu, gdy będą mogli przejść na emeryturę –
to będzie jednak dla nich jakaś stabilizacja w tych niepewnych czasach. Co miesiąc pieniądze z emerytury zostaną przecież wypłacone…
Ale czy Polacy zdają sobie sprawę, w jaki sposób działa w innych krajach mechanizm podwyższania wieku emerytalnego?