I stało się, z dniem pierwszego maja 2011 roku ZUS otrzymał „bonusowe” 5% z naszych składek emerytalnych OFE. Zdaniem polityków rozwiązanie idealne – pytanie tylko dla kogo? Czy nie jest to kolejne zagranie, aby zrobić „coś” i mieć spokój na kolejnych kilka lat, a później – niech martwią się inni? Czy może chodzi o łatanie dziury budżetowej?
Jedno jest pewne – zmiany systemu emerytalnego są konieczne. Jednak czy muszą być przeprowadzone kosztem statystycznego Polaka?
Wprowadzone korekty uderzą bowiem po kieszeniach przede wszystkim ubezpieczonego i jego spadkobierców.
Przenieśmy się teraz w krainę utopii emerytur na subkontach Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Od maja każdy ubezpieczony należący do OFE posiada swoje subkonto. (Dumna nazwa – tylko czy coś zmienia?). W czerwcu po raz pierwszy trafi na nie wirtualne 5% składki emerytalnej, która dotychczas była przekazywana do OFE. Tym samym państwo zapewniło sobie więcej pieniędzy na bieżącą wypłatę emerytur, a nam obiecało roczną waloryzację o średni wzrost PKB z ostatnich 5 lat.
Eksperci alarmują, że gdyby były one przekazywane do OFE na dotychczasowych zasadach, to fundusz mógłby je korzystniej zainwestować i tym samym zarobić więcej.
Kolejna nowość to rządowy projekt, który zakłada, że nasze oszczędności zgromadzone w otwartych funduszach emerytalnych będą na pięć do dziesięciu lat przed przejściem na emeryturę stopniowo przenoszone do ZUS-u. Zakład zapisze wirtualne pieniądze na naszym koncie, a te namacalne wyda na obecnych świadczeniobiorców.