Nieliczni, którzy osiągnęli już poziom czwarty, inwestują w różne instrumenty finansowe i w różne dobra.
Jeżeli w rodzinie są małoletnie dzieci, to w razie śmierci jednego z rodziców, do ich pełnoletniości majątkiem zarządza sąd rodzinny i opiekuńczy. Nie można wykluczyć, że na przestrzeni kolejnych pięciu lat, pomiędzy ich 18. a 23. rokiem życia, drugi rodzic pozostający przy życiu, będzie musiał spłacić należny im odziedziczony w dzieciństwie spadek, a w najlepszym przypadku zachowki. Tu zdecydowana większość obywateli pozostaje na pierwszym poziomie świadomości. Nie wiedzą, że nie wiedzą.
Reasumując: warto poświęcić godzinę lub dwie na rozmowę z dobrze wykształconym doradcą, który powie o tych wszystkich zagrożeniach, a przede wszystkim podpowie, jak w prosty sposób można ich uniknąć.
Chowanie głowy w piasek jest znakomitym unikiem od odpowiedzialności, ale raczej dla strusia – komika niż dla ludzi, których historia nazwała, może nieco na wyrost, homo sapiens.
Znam też coraz więcej przypadków wśród moich Klientów, od wielu już lat dobrze zabezpieczonych i ubezpieczonych, których sytuacja życiowa na tyle się zmieniła, że zapraszają mnie na konsultacje wraz z prawnikiem, aby uaktualnić zapisy testamentowe, a polisami życiowymi zabezpieczyć konieczność wypłaty ewentualnych zachowków (o zachowek należy do sądu wystąpić. Nie należy się on spadkobiercy automatycznie).
Piszę „ewentualnych” ponieważ osoby te ogłosiły oficjalnie rodzinie jeszcze za życia swoją wolę na wypadek sytuacji nieprzewidzianych, i nikt z członków rodziny nie wniósł wówczas zastrzeżeń. Teoretycznie więc nikt nie powinien występować o zachowek. Zaznaczam – t e o r e t y c z n i e.
A kiedy już o tym wiemy pojawiają się kolejne pytania: co się stanie, jeżeli zginą oboje rodzice? Kto ma wychować dzieci i na podstawie jakiego wskazania? Skąd pieniądze dla nowych opiekunów na opłacanie czynszu i remontów mieszkania (zostawili wszak po sobie „tylko” mieszkanie własnościowe)? Skąd pieniądze na staranne wykształcenie sierot, na ich utrzymanie, opiekę medyczną, itd.?
Dzięki takim rozmowom, jak te, które mają miejsce w rodzinach moich klientów, którzy mi zaufali, dostrzegam sens swojej pracy, pisania artykułów i felietonów, mojego rozwoju, dzięki któremu mogłem pomóc już setkom osób.
Istnieje brutalne powiedzenie, że konia do wodopoju można zaciągnąć, ale jeszcze nikomu nie udało się zmusić go, aby się napił. Podobnie też i w tym przypadku.
Dzisiaj każdy ma dostęp do wiedzy: internet, książki, szeroko rozumiane doradztwo...
Tymczasem zmusić kogokolwiek, aby zechciał z tej wiedzy skorzystać jest bardzo, ale to bardzo trudno. Doradzam nieodpłatnie, a tymczasem czytelnicy zdają się bać spotkania ze mną.
Pamiętam, że moja śp. Babcia zawsze długo namawiała swojego konika: nu pij, nu pij... no i w końcu zanurzał pysk w wiadrze... i pił!
Może trzeba po prostu poczekać jeszcze dłużej? Może musi nastąpić wymiana pokoleń? A może szkoły zaczną kształcić w zakresie planowania finansowego w rodzinie?
To, że dzisiejsze dzieci źle na tym czekaniu wyjdą – to już zupełnie inna sprawa.
Ich rodziców te sprawy jeszcze mało interesują, no bo kto w wieku 30. lat myśli o testamencie albo o odkładaniu pieniędzy na emeryturę.
Przecież tyle czasu przed nimi...
Maciej Lichoński
Źródło i więcej informacji:
Ubezpieczenia na życie