I znów pojawiły się komunikaty w mediach, reportaże z miejsc, które zostały dotknięte powodzią. W dalszym ciągu w świadomości Polaków ubezpieczenia dobrowolne traktowane są jako zbędny wydatek. Ludzie wolą wierzyć, że „jakoś to będzie”. Dopiero po katastrofie przychodzi refleksja - jak dalej żyć, za co odbudować dom...Mądry Polak po szkodzie.
Rok 1997 na długo zapadł w pamięci mieszkańców w wielu regionach Polski. Wtedy to, latem, nasz kraj nawiedziła powódź stulecia. Pozostawiła ona po sobie gorzki smak klęski, udowadniając po raz kolejny, że w walce z naturą człowiek jest słaby jak trzcina na wietrze.
Nikt nie spodziewał się takiego ogromu zniszczeń. Powalone domy, podtopione gospodarstwa, zabici ludzie i zwierzęta. Wiele wsi, miasteczek i miast odciętych od świata. Brak prądu, gazu, koczowanie w oczekiwaniu na pomoc. Obraz jak z obszarów objętych wojną. W centrum Wrocławia zamiast samochodów - pontony, ludzie brodzący po szyję w wodzie. Normalne życie zamarło, każdy nasłuchiwał komunikatów, by w razie potrzeby biec na wały, wiązać worki z piaskiem, chronić ludzi i dobytek. Niektórym się udało.. innym nie.
Jednak prawdziwa tragedia rozegrała się dopiero, gdy woda opadła. Pozostawiła po sobie cuchnący szlam, zdewastowane mieszkania, nieprzejezdne drogi. Pomimo doraźnej pomocy udzielanej powodzianom, kilka miesięcy po tych wydarzeniach wśród ludzi dotkniętych skutkami powodzi przewinęła się fala samobójstw. Nie potrafili sprostać wyzwaniu, przed jakim stanęli. Nękał ich brak pieniędzy, ich domy były zdewastowane, pełne wilgoci, porośnięte grzybem.
Sprawdzam moją składkę!