Pożera ich świat medialny, ponieważ jest silniejszy od ich własnego i nie ma przeciwnika w świecie rzeczywistych faktów, ponieważ nie mają do niego dostępu. Nie są tym samym w stanie dostrzec, że wiele decyzji, które podjęli kiedyś lub nadal podejmują, zostało podyktowanych wpływem świata medialnego.
Takim przykładem jest np. lokowanie tzw. „pieniędzy na czarną godzinę” w banku: saldo na lokacie nominalnie rośnie, ale nie mają możliwości dostrzec, że co roku są mniej zasobni.
Gdyby te osoby rok, pięć, dziesięć lat temu spotkały się z doradcą, dziś na emeryturze wiedziałyby, jak oceniać opłacalność lokaty.
Jak napisałem wcześniej, moja praca polega na ciągłych kontaktach z ludźmi.
Codziennie zadaję więc pytanie moim interlokutorom w różnym wieku: może by tak założyć IKE i oszczędzać troszkę na emeryturę? Co Pan? Żebym stracił to, co mam? Przecież inwestowanie w fundusze jest niezwykle ryzykowne. Pan o tym świetnie wie. Wolę trzymać pieniądze na koncie. Przynajmniej codziennie wiem, ile mam.
No i co? Dziad swoje i baba swoje.
Okazuje się, że ja, z krwi i kości – rzeczywisty i monotematyczny – jestem mniej oczywisty od mediów, które zajmują się raz tym, raz tamtym i z reguły nie znają się na niczym, jeżeli nie są ściśle fachowe.
Równocześnie inwestuję pieniądze mojego starego Ojca na różnego typu funduszach. I prawie codziennie, gdy z Nim rozmawiam, słyszę: synku, zarobiliśmy od poniedziałku 200 zł, zarobiliśmy przez miesiąc 1000 zł...
Rzadko słyszę o stratach, ponieważ zainwestowałem Ojcu pieniądze w fundusze bezpieczne, założyłem mu IKE (ma pieniądze inwestowane bez podatku Belki) i staram się, aby jego każda wolna złotówka nie leżała gdzieś bezproduktywnie, ale przynosiła chociaż mały, a jednak zysk.
Coraz więcej moich starszych klientów poleca moje usługi krewnym lub znajomym, ponieważ przekonali się, że nawet niedługa perspektywa czasowa, mimo kryzysu, pozwala powiększać kapitał, niezależnie od tego, co słyszą w radiu czy telewizji.
Bardzo wielu z nich posługuje się internetem i bez mojego udziału sami śledzą pracę swojego pieniądza w czasie, a ja służę jedynie do konsultowania decyzji strategicznych.
Te osoby nie są podatne na manipulowanie przez media, mają własne zdanie i własne przemyślenia nt. obracania pieniędzmi. Często jestem nawet zaskoczony ich wiedzą i doświadczeniem.
Sądzę jednak, że gdyby odpowiednia instytucja zrobiła badania na całym przekroju społeczeństwa, to 70 proc. obywateli opiera się głównie na tym, co usłyszeli w mediach, a skoro media mówią, że jest głęboki kryzys, a ma być jeszcze głębszy, to kupowanie w kryzysie akcji nie ma najmniejszego sensu.
To, że ich koledzy kupili rok temu obligacje i już zarobili ponad 10 proc. ,a ci ryzykanci, którzy kupili akcje jeszcze więcej, to tylko wyjątek potwierdzający regułę.
Radzę zastanowić się (sam mam z tym wielokrotnie problem), czy to, co wiemy na jakiś temat, to jest wiedza osiągnięta poprzez media czy sam do tego doszedłem wertując publikacje źródłowe?
Łatwiej jest żyć, jeżeli jest się pewnym tego, co się wie, niż jeżeli swoje poglądy opiera się na poglądach innych. Bo „tamci” za chwilę je zmienią, a my zostaniemy zawieszeni w próżni.
Maciej Lichoński
Skontaktuj się z Autorem, który może zostać również Twoim doradcą ubezpieczeniowym, przez stronę:
Ubezpieczenia na życie