Ale hasło „bezpiecznie jak w banku” (media) powoduje, że zdecydowana większość Polaków osiągnęła przychód z zainwestowanych środków o połowę, a nawet o 75proc. mniejszy od możliwego.
Po prostu suwerennie strzelili sobie w kolano!
Czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę, jakim błędem obarczone są różne, przekazywane społeczeństwu informacje gospodarcze?
Często ta nieścisłość wynika z podawania tylko części prawdy i wynika z przekonania, że odbiorca informacji nie zada sobie trudu, żeby dociec sedna.
Ważny problem: podatki.
Często słyszymy, że w Polsce fiskus jest relatywnie łaskawy.
I rzeczywiście, jeżeli porównamy skalę podatkową: 18 proc. – najniższa i 32 proc. – najwyższa stawka PIT w Polsce, to np. 36,5 proc. – najniższa i 50 proc. – najwyższa stawka PIT w Austrii (nominalnie najwyższy poziom w Europie) pozwala nam uważać się za urodzonych w czepku.
Jeżeli zajrzymy jednak głębiej do systemów, to okaże się, że jest zgoła inaczej. Otóż ważna jest nie nominalna procentowa wysokość podatku wg skali, ale cały system, na który składa się przede wszystkim kwota wolna od podatku. W Polsce kwota ta jest bardzo niska i wynosi 3.091 zł (przy średniej pensji 42.120 zł/rok) czyli mniej od średniego miesięcznego wynagrodzenia. Przeliczona na złotówki, roczna kwota wolna od podatków w Austrii wynosi 45.100 zł.
Oznacza to, że Polak zapłaci za średnią roczną pensję 7.025 zł, podczas gdy Austriak nie zapłaci nic.
Dla Polaka realna stopa podatku wyniesie 17 proc. jego rocznego wynagrodzenia, a dla Austriaka za wynagrodzenie w takiej samej wysokości – 0 proc.
Dlatego wszelkie informacje medialne należy w miarę możliwości starać się sprawdzać jak najbliżej źródła, zamiast poprzestawać na przekazie medialnym, czyli tym, który zazwyczaj odpowiada temu, co chcielibyśmy usłyszeć.
Jak część społeczeństwa jest manipulowana przez media najlepiej widać na podstawie ludzi starszych, nieaktywnych zawodowo.
Są oni niejako wyłącznie zdani na oglądanie telewizji i słuchanie radia, więc na tej podstawie wyrabiają sobie zdanie o życiu poza ich czterema ścianami.
Jedynym, co ich łączy z rzeczywistością jest poziom życia, czyli dochody versus wydatki. Co roku emerytury starcza im na coraz mniej. Jeszcze kilka lat temu chodzili na koncerty i do teatru, później tylko raz na miesiąc do kina, a teraz zastanawiają się, czy nie wymówić operatorowi telewizji kablowej, ponieważ nie stać ich na abonament.
Żyją w niedostatku i mają dużo czasu, więc ochoczo chodzą na różne wiece manifestując – poniekąd słusznie – swoje niezadowolenie, które jakby z natury rzeczy kierują przeciwko władzy, systemowi politycznemu, bogatszym, ładniejszym, grubszym, itp., itd., nie dostrzegając, że w taki sposób działają na rzecz organizatorów protestu, a nie na swoją własną, że są czyimś narzędziem do załatwiania jego spraw.