Obecnie każda porządna strona internetowa poświęcona finansom firmowym lub ubezpieczeniom (oczywiście moja również) ma coraz bardziej rozbudowywaną zakładkę związaną z sukcesją.
Przypominam, że sukcesja wg Wikipedii to „
następstwo prawne — wstąpienie w ogół praw i obowiązków przez nabywcę ogółu praw (sukcesja uniwersalna) lub w część praw i obowiązków (sukcesja singularna)”.
Coraz więcej kancelarii prawnych na stronach internetowych reklamuje się informując, że specjalizują się w sukcesji firm.
U nas zawsze na coś jest moda, tyle że z tej mody niewiele wynika.
Piszą, reklamują i co?
Ano nic.
Ciągle słyszę od właścicieli firm: mamy jeszcze czas, nie zamierzamy tak szybko umierać, po co Pan nas straszy?
Dlaczego ludzie, którzy przez najlepsze lata swojego życia budowali w pocie czoła swoje firmy nie mają czasu na to, aby zastanowić się co potem; żeby przypomnieć sobie, że nie są wieczni, że jutro może ich dopaść choroba albo nawet coś gorszego.
W ostatnich dniach zmarł Steve Jobs. Warto spojrzeć na historię jego firmy i jego życia. To dobry moment, żeby pomyśleć o sukcesji w swojej firmie.
Kiedy już coś się stanie wówczas mamy tragedię dla rodziny i trudny czas dla pracowników firmy, a wtedy za późno jest już na refleksję.
Jeżdżę po Polsce i prowadzę rozmowy w firmach na temat sukcesji.
W jednej na pięćdziesiąt „temat jest brany pod uwagę”, a może jedna na tysiąc (ja jeszcze nie widziałem takiej) ma te sprawy porządnie załatwione i uregulowane do końca.
Porządnie załatwione to znaczy, że – we współpracy z prawnikiem – do umowy firmy wprowadzone zostały zapisy wskazujące, kto co dziedziczy, kto ma zarządzać majątkiem firmy do czasu zakończenia spraw spadkowych, skąd mają się znaleźć pieniądze na ewentualne spłacenie spadkobierców zmarłego wspólnika.
Niektóre firmy mają spisane tak zwane Konstytucje – dokumenty podpisane przez wszystkich właścicieli firmy – ustalające, co ma się stać, gdyby...
Z reguły konstytucje te dotyczą firm rodzinnych.