Każda firma ubezpieczeniowa boryka się z problemem upadku polis, w tym przede wszystkim polis życiowych, które zgodnie z założeniem powinny pracować możliwie jak najdłużej, a najlepiej aż do śmierci ubezpieczonego.
Przecież dopiero z chwilą jego śmierci zmaterializowana zostaje idea ubezpieczenia na życie. Tymczasem średni okres trwania tych polis to 8-12 lat.
Co jest tego powodem?
Dlaczego osoby, które założyły sobie plan ubezpieczeniowo-inwestycyjny, nagle odchodzą od niego, jakby nie był już im do niczego potrzebny?
Uczestniczyłem niedawno w spotkaniu, na którym przedstawiciele kilku firm ubezpieczeniowych omawiali ten problem. Wnioski wyciągnęliśmy wspólne.
Po pierwsze, produkty ubezpieczeniowo-inwestycyjne, czyli polisy na życie z funduszem kapitałowym, są w różnych firmach bardzo różnie skonstruowane. Dlatego przed zakupem takiego produktu należy bardzo szczegółowo wypytać agenta, jak dzisiaj taka polisa zabezpiecza potrzeby ubezpieczonego, a jak może zabezpieczać za lat 20, 30, 50…
Długofalowe produkty finansowe mają doskonale przemyślaną, precyzyjną konstrukcję i zawsze przerwanie inwestowania wiąże się ze stratą dla Klienta.
Tak, tak. Już widzę, jak Państwo się uśmiechają. Skąd kto wie, co będzie za lat 20? Właśnie dlatego, że nikt nie wie, każdemu potrzebne jest ubezpieczenie.
Młodzi ludzie potrzebują największego zabezpieczenia na progu dorosłego życia.
Wysokość takiego zabezpieczenia może wskazać – osobom już posiadającym zobowiązania (rodzina, kredyty...) profesjonalna analiza finansowa (w Polsce bezpłatna, na zachodzie płatna), wykonana przez doświadczonego agenta ubezpieczeniowego. (Osobom bez zobowiązań polecam też lekturę felietonu
Czasem bez analizy).
Koszt wszelkich ubezpieczeń kształtuje m. in. statystyka, czyli prawdopodobieństwo zaistnienia danego zdarzenia (ryzyka). Dlatego mniejsze statystycznie prawdopodobieństwo śmierci ludzi młodszych skutkuje niższymi składkami ubezpieczeniowymi.
Dzięki temu ubezpieczenie na życie naprawdę jest dostępne dla osób na dorobku, także jeżeli uwzględnić na tym etapie relatywnie niski poziom ich dochodów i sumę ciążących na młodych zobowiązań: nauka, zakładanie rodziny, kredyty, dzieci...
Ważnym, jeżeli nie najważniejszym argumentem, przemawiającym za wczesnym zawieraniem umów ubezpieczenia na życie jest stan zdrowia: z wiekiem pojawiają się rozmaite schorzenia, czasem będące tylko skutkiem stylu życia, których obecność może mieć wpływ na wysokość składki lub nawet – w skrajnych przypadkach – na odrzucenie wniosku przez towarzystwo.
Już tylko te dwa argumenty, czyli wysokość składki i dobry stan zdrowia przy zawieraniu umowy ubezpieczenia wskazują, że młody wiek w chwili ubezpieczania się implikuje dłuższy okres trwania polisy. Wytrwałość przynosi jednak wymierne korzyści ubezpieczającemu: niska składka pozwala zgromadzić w czasie proporcjonalnie wysoki kapitał przy jednocześnie wysokiej ochronie.
Jeżeli bowiem ktoś ubezpieczył się w wieku 25 lat, likwidowanie polisy np. po 12 latach to czysty absurd. Czyżby był zawiedziony, że w wieku 37 lat jeszcze żyje? Ryzyko śmierci rośnie raptownie około czterdziestki. Wtedy też rosną gwałtownie koszty ubezpieczenia. Niestety klienci często właśnie wtedy rezygnują z polisy. Taka rezygnacja nie wynika bynajmniej z jakiejkolwiek racjonalnej analizy, lecz bywa podjęta pod wpływem impulsu lub za namową przysłowiowego dobrze poinformowanego przyjaciela.
Ludzie czują, że bezpieczeństwo w rodzinie jest czymś bardzo ważnym, jeżeli nie najważniejszym. Dlatego kupują polisy na życie.
Jeżeli jeszcze światły agent przekona ich, że przy obowiązującym ustawodawstwie już na samym początku drogi życiowej należy spisać testamenty, można uznać, że partnerzy stworzyli zręby bezpieczeństwa rodziny.
Oczywiście tradycyjnie już, przy okazji każdego spotkania z agentem narzekać będą, że wyrzucają w błoto pieniądze na te polisy, ale jednocześnie czują, że bez nich nie spaliby tak spokojnie.
I nagle, bez najmniejszej przyczyny, w dodatku z reguły wówczas, gdy na rachunku polisy z funduszem kapitałowym zaczyna pojawiać się pokaźna kwota, której wysokość przewyższa sumę wpłaconych dotąd składek, ci sami klienci rozumują tak:
Tyle lat płacimy...
NIC SIĘ NIE WYDARZYŁO → pieniądze wyrzucone w błoto
↓
REZYGNUJEMY!
Zazwyczaj oboje naraz.
Nie telefonują już wtedy do agenta po poradę, tylko sami czym prędzej jadą do biura głównego, albo wysyłają pismo informujące o rezygnacji z ubezpieczenia i żądaniu wypłaty wartości polisy. Powodu rezygnacji oczywiście – brak.
Kilkaset złotych więcej pozostaje w portfelu, można kupić ciuchy, pójść do restauracji, zabawić się.
A co z bezpieczeństwem rodziny? Czyżby przestało być ważne?
Kto i z czego spłaci kredyt, jeśli zabraknie jednego z małżonków?
Czy renta sieroca starczy na wychowanie i wykształcenie dziecka?
cdn.
Maciej Lichoński
Źródło:
www.agent-aviva.warszawa.pl