Agenci i doradcy ubezpieczeniowi nie są na ogół lubiani, ponieważ wytrącają ludzi z ich błogiego komfortu psychicznego, wywołując w zamian niepokój lub co gorsza, zmuszają ich do poważnego myślenia.
Praca agenta polega bowiem także na zapobieganiu kłopotom i komplikacjom życiowym, których można uniknąć. Aby uzmysłowić rozmówcom prawdopodobieństwo zagrożenia, opowiadamy o faktach, z jakimi zetknęliśmy się w swojej długoletniej już pracy.
Dlatego zarzuca się nam, że przedstawiamy czarne scenariusze. My jednak wiemy, że pisze je czasem życie, i że dobrze jest być na nie wcześniej przygotowanym.
Co robi prawdziwy turysta udający się na długą wycieczkę w góry? Załóżmy, że na najwyższy polski szczyt - Rysy - w piękną, słoneczną letnią pogodę?
Do plecaka wkłada ciepły sweter i kurtkę przeciwdeszczową, zabiera dwie tabliczki czekolady, naładowany telefon komórkowy z wklepanym numerem do GOPR-u, butelkę wody mineralnej, zna sygnały wołania o pomoc w górach, ma zawsze przy sobie apteczkę pierwszej pomocy, komplet aktualnych map z naniesionymi szlakami turystycznymi, kompas, nóż, latarkę, a nierzadko także ratowniczą folię aluminiową tzw. folię życia oraz inne przydatne drobiazgi.
To wszystko zajmuje mały sportowy plecaczek, a może jemu lub innym uratować życie.
Dlaczego zabiera to wszystko?
Ano dlatego, że doświadczony turysta wie, że w górach zmiany pogody zachodzą błyskawicznie, i że jeżeli na dużej wysokości pojawi się mgła, należy zatrzymać się, ciepło ubrać, zabezpieczyć przed wilgocią, schrupać czekoladę i czekać na polepszenie się warunków pogodowych; jeżeli natomiast wysoko w górach zastanie go noc, wie że lepiej wezwać pomoc i z pomocą przewodników bezpiecznie zejść w doliny.
Dlatego w schronisku nikogo nie dziwi, że turysta szykujący się na wycieczkę zabiera te wszystkie, wydawałoby się zupełnie bezużyteczne, przedmioty. Wszyscy doświadczeni i odpowiedzialni turyści robią dokładnie to samo.
Dlaczego?
Dlatego, że przed nimi było wielu takich, którzy przeżyli w górach ciężkie chwile i którym latarka czy nóż, albo tabliczka czekolady rzeczywiście umożliwiły przetrwanie, czy uratowały wręcz życie. Dlatego też w schroniskach jest „książka wyjść”, w której udający się w góry zapisują planowaną trasę wędrówki i godzinę powrotu.
Nikt nie mówi o przesądach czy zapeszaniu – tu chodzi o racjonalne i poważne podejście do rzeczywistości.
Dlatego nawet najbardziej optymistycznie nastawieni do życia turyści, przewidują czarne scenariusze przed wyruszeniem w góry... Nagłe załamanie się pogody, utrata orientacji, wyziębienie, stres.
Oczywiście można też niestety spotkać czasem w górach wycieczkowiczów, którzy w klapkach i sandałkach „zaliczają” Orlą Perć czy Kozi Wierch, i którym nawet udaje się powrócić cało do punktu wyjścia, ale czy jest to przykład do naśladowania?
Dobry doradca ubezpieczeniowy zachowuje się tak samo, jak rasowy turysta. Jeżeli robi profesjonalną analizę finansową, jego obowiązkiem jest przewidywanie najbardziej czarnych scenariuszy. Konstruując testamenty należy również rozpatrzyć, co mogłoby się zdarzyć, gdyby życie miało się potoczyć inaczej, niż sugeruje logika i doświadczenie, czyli gdyby członkowie rodziny mieli zejść z tego świata w innej kolejności: np. gdyby pierwsze zmarło dziecko lub dzieci? Jakie to mogłoby mieć konsekwencje dla rodziny, firmy, wnuków…
Nie bójmy się tego rodzaju papierowych symulacji. Warto poświęcić jeden wieczór na przeanalizowanie tych przypadków i zapobieżenie ich ewentualnym następstwom.
Zawsze pytam Klientów, czy wolą w 10 minut spisać testamenty, czy miesiącami, a może i latami prowadzić sprawy spadkowe.
Wybór należy zawsze do moich rozmówców. Tymczasem myliliby się czytelnicy, myśląc, że zdecydowana większość Klientów wybiera to pierwsze rozwiązanie.
Najczęstsza odpowiedź brzmi: mamy jeszcze na to czas. Nie wybieramy się na tamten świat.
Ja uregulowałem te sprawy 30 lat temu i moja rodzina dokładnie wie, jak zadysponowałem swoim majątkiem i co ma się wydarzyć po mojej śmierci, niezależnie od tego, kiedy Ta do mnie zapuka.
Ucieczka od tych tematów powoduje tylko konflikty w rodzinach, wydatek pieniędzy na adwokatów, bieganie po sądach i stratę czasu.
Ja lubię ciszę i spokój.
Najlepiej wysoko w górach.
Maciej Lichoński
Źródło:
www.agent-aviva.warszawa.pl