Wypłacalność zakładów ubezpieczeń poprawia się z miesiąca na miesiąc twierdzi Komisja Nadzoru Finansowego.
Pod koniec czerwca sześć towarzystw ubezpieczeniowych nie spełniało wymogów dotyczących posiadania środków własnych na pokrycie marginesu wypłacalności
i kapitału gwarancyjnego. W ciągu trzech miesięcy nie zmniejszyła się więc liczba zakładów,
które nie miały odpowiednich środków własnych. KNF zwraca jednak uwagę, że na koniec półrocza żadna spółka nie miała już problemów z pokryciem rezerw techniczno -ubezpieczeniowych (wartość teoretycznych zobowiązań wobec klientów) aktywami, a to decyduje tak naprawdę o wypłacalności ubezpieczyciela.
Nadzór wskazuje także, że w porównaniu z końcem marca zmniejszył się udział rynkowy
ubezpieczycieli, którzy mieli problemy z pokryciem marginesu wypłacalności. Mierzony
składką przypisaną brutto – wynosił na koniec I półrocza 5,04 proc, a więc był o 2,3 pkt proc.
niższy niż na koniec marca (wtedy było to 7,34 proc.).
Urzędnicy uaktualnili jednak stan na połowę września. W tym czasie cztery firmy miały kłopoty z innym wskaźnikiem: marginesem wypłacalności. Ma on dyscyplinować
kapitały własne towarzystw, które muszą być wyższe niż ten wskaźnik wyliczany na podstawie rozmiarów działalności. - To rodzaj buforu chroniący firmy - tłumaczy Iwona Woźniak- Sadek z KNF. Ma on zadziałać, gdy ubezpieczycieli zaskoczy na przykład wyjątkowo dobra sprzedaż polis, wyższa niż przewidywali. A tak się właśnie stało w I połowie roku, gdy firmy życiowe notowały kilku – set procentowe zwyżki zbieranych
składek dzięki rekordowej sprzedaży polis z gwarancją zwrotu kapitału.
Trzy z wspomnianych firm nie zdążyły na czas podwyższyć kapitałów. Jedna firma realizuje zaś kolejne etapy planu naprawczego. Pracownicy nadzoru nie chcą ujawniać nazw, zapewniają, że wymieniane towarzystwa zbierały mniej niż 5 proc. ubezpieczeniowej składki w naszym kraju.
Źródło: Rzeczpospolita