Odpowiedź do komentarza:
PZU nie polecam
Brawo PZU
Firma z TRADYCJĄ
Moja przygoda z firmą PZU zaczęła się latem tego roku. Podczas zabierania mojego ojca na wyprawe wędkarską doszło do przykrego wypadku , ojciec mój schodząc po schodach potknął się i przewrócił. Pojechałem z nim na SOR , gdzie zostala udzielona mu pomoc. Na zakończenie wizyty w szpitalu Wojewódzkim na ul. Kartuskiej przemiła pani lekarka z Ukrainy (pozdrawiam) oświadczyła, że ojciec ma złamane żebra , oraz pęknięty mostek. Jak to powiedziała ból przy upadku musiał być tak duży, że pewnie starcił przytomność.
Po zakończeniu leczeniu zgłosiliśmy sprawę odszkodowania do firmy PZU Życie, gdzie ojciec przez okres kilkunastu lat opłacał składki. Zadzwonił do niego opiekun sprawy z PZU Życia. Ojciec mając na dzień dzisiejszy 70 lat nie chciał sam rozmawiać z przedstawicilem ubezpieczalni, ponieważ niedosłyszy i ma problemy z wypowiedzią. Mimo tego przedstawiciel firmy powiedział, że podgłośni rozmowę i ją przeprowadzi bo on jest osobą poszkodowaną . Po zakończeniu rozmowy przyszło pismo odmowne . Przemiła pani tak naprowadziła w rozmowie 70-latka, że napewno źle sie poczuł i stracił przytomność, a takie zdarzenie nie zalicza się do wypłaty odszkodowania.
Brawa za kreatywność pracownika PZU, pewnie nie duże pięniądze muszą wydawać na szkolenia, żeby podejść starszą schorowaną osobę.
Próbowałem sie odwoływać do fili PZU Życie w Pruszczu Gdańskim osobiście z ojcem, niestety bezskutecznie, ponieważ pani (siedziąca po prawej stronie jak się wchodzi o dużych gabarytach, chyba dlatego, że od ukończenia szkoły tam pracuje i ma bardzo mało ruchu fizycznego) powiedziała , że rozmowa jest nagrana i raz powiedziane słowo jest do nieodmienienia.
Ja osobiście uważam, że dobro wraca i mam obawy iż ta przemiła pani z fili Pruszcza Gdańskiego, może przy kolacji wigilijnej utkwić ość z karpia świątecznego i pewnie nikt nie udzieli jej pomocy, bo z takim charakterem święta spędza samotnie.
Druga styczność niestety z firmą PZU dotkneła mnie po dwóch miesiącach. Pojazd, który posiadam miał kolizje drogową z pojazdem ubezpieczonym w PZU ( wina oczywiście nie po mojej stronie ). Następna przemiła pani z PZU z Wrocławia ( opiekun szkody Mercedesa, pani Dorota ) ustaliła termin wyceny szkody samochodu.
Myslałem, że wycenę robią niezależne firmy, lecz przyjechał pan rzeczoznawca firmowym samochodem PZU. Paliłem papierosa na balkonie, że pan rzeczoznawca zanim zadzwonił żebym zszedł w pierwszej kolejności zaczął mierzyć bierznik ogumnienia pojazdu. Było pewnie to bardzo ważne w wycenie, ale niestety bierznik był w dobrym stanie. Pewnie jak by było inaczej to może by zmienili winowajce kolizji . Skrzętnie pomierzył grubość lakieru, oraz ocenił wady zewnętrzne pojazdu i wydał werdykt , że uszkodzeń z przodu pojazdu nie może ocenić, ponieważ brak jest możliwości otwarcia przedniej maski ( pokrywy silnika) i musi się odbyć druga wycena. Po upływie 48h ( brawo za szybkosć i sumienność ) dostałem e-maila o szkodzie całkowitej. Wartość pojazdu wycenili na 8400 złotych ( gdzie te modele na rynku chodzą po 14 tysięcy+ koszt ściągnięcia z zagranicy z tą pojemnością są wręcz niedostępne, egzemplarz kolekcjonerski w Polsce ) a wypłate szkody wycenili na 4865 złotych.
Jak widać firma PZU jest firmą z tradycjami jak człowieka traktować i doskonalić swoje działania w zrobieniu człowieka w zwykłe jajo.
Pozdrawiam przemiłą kadre PZU, winszuje braku uczuć i mam nadzieje, że karma do Was wróci ze zdwojoną mocą.