X
U¿ywamy plików cookies, by u³atwiæ korzystanie z naszego serwisu. Je¶li nie chcesz, aby pliki cookies by³y zapisywane na Twoim dysku,
zmieñ ustawienia swojej przegl±darki. Wiêcej na temat naszej polityki prywatno¶ci znajdziesz tutaj.

www.ubezpieczenie.com.pl

Ubezpieczeniowy paradoks, czy uczciwo¶æ ubezpieczyciela?

2010-05-04 12:30 wtorek
Opisane poni¿ej zdarzenie jest jak najbardziej autentyczne. Ze spraw± zetkn±³em siê osobi¶cie – co prawda tylko z jej zakoñczeniem, ale jednak.

Rzecz rozpoczyna siê we wczesnych latach trzydziestych ubieg³ego wieku. Znany wileñski adwokat podpisuje wówczas polisê ubezpieczenia na ¿ycie z przedstawicielem dzia³aj±cego w ówczesnej Polsce brytyjskiego towarzystwa ubezpieczeniowego (nazwy nie podam, nie p³ac± mi za reklamê). Uposa¿onymi s± dwie córki pana mecenasa (jedna z nich pó¼niej zostaje moj± matk± chrzestn±).

¦wietnie prosperuj±ca kancelaria pozwala na regularne p³acenie do¶æ wysokich sk³adek, czego nie przerywa nawet wojna. Sytuacja zmienia siê z momentem wkroczenia do Wilna wojsk niemieckich. Adwokat zostaje rozstrzelany przez hitlerowców jako zak³adnik (czyli zdarzenie jest wynikiem dzia³añ wojennych – rzecz istotna). Jak wielu zamieszkuj±cych Wilno Polaków, rodzina adwokata wyje¿d¿a do Polski i osiedla siê we Wroc³awiu.

Mijaj± kolejne lata. Umiera wdowa po mecenasie, pó¼niej starsza z córek. W roku 2002, u ¿yj±cej jeszcze drugiej córki, pojawia siê przedstawiciel tego¿ brytyjskiego ubezpieczyciela. Po weryfikacji danych osobowych stwierdza on, ¿e to jedna z uposa¿onych i jedyna faktyczna spadkobierczyni swej zmar³ej siostry. Niestety nie ma ona egzemplarza polisy, nie ma równie¿ aktu zgonu swego ojca. O zabraniu polisy z Wilna nikt nie pomy¶la³, bo nikt nie przywi±zywa³ do tego dokumentu jakiekolwiek wagi… Aktu zgonu hitlerowcy zamordowanym nie wystawiali, choæ oczywi¶cie na podstawie danych historycznych wystawiony by³ przez w³adze polskie dokument stwierdzaj±cy rozstrzelanie.

Przedstawiciel towarzystwa zaj±³ siê wszystkim. W stosunkowo krótkim czasie uda³o mu siê ustaliæ wszystkie potrzebne dane i okoliczno¶ci zdarzenia. Efektem jego starañ by³o wyp³acenie pe³nej sumy ubezpieczenia jedynej ¿yj±cej uposa¿onej - sumy zreszt± do¶æ wysokiej. I tak zakoñczy³a siê ta historia, podkre¶lam – ca³kowicie prawdziwa. Powiem wiêcej – wszyscy, którzy znali osobê, o której piszê (moj± matkê chrzestn±), byli zszokowani tymi wydarzeniami.

Dla mnie pozostaj± pytania, na które nie bardzo umiem sobie odpowiedzieæ.

Dlaczego firma ubezpieczeniowa zdecydowa³a siê na trud odszukania, po wielu latach, osoby uposa¿onej, je¿eli ubezpieczony zgin±³ wskutek dzia³añ wojennych? Przecie¿ wyklucza to w zasadzie odpowiedzialno¶æ ubezpieczyciela, przynajmniej wiêkszo¶æ ogólnych warunków ubezpieczenia tak stanowi.

Dlaczego towarzystwo ubezpieczeniowe zdecydowa³o siê wyp³aciæ ca³± sumê ubezpieczenia jednej z uposa¿onych? Na ogó³ przecie¿ suma ta jest dzielona procentowo pomiêdzy uposa¿onych, je¿eli jest ich wiêcej ni¿ jedna osoba. Owszem, druga z uposa¿onych ju¿ nie ¿yje, ale czy jej czê¶æ sumy ubezpieczenia stanowi³a masê spadkow± pozostawion± siostrze? Ubezpieczyciel tak uzna³, choæ moim zdaniem nie musia³.

Nie oczekujê odpowiedzi na tak postawione pytania. Dla mnie wa¿ne jest co innego - nies³ychana rzetelno¶æ tego towarzystwa ubezpieczeniowego. Przecie¿ nikt, nawet sama uposa¿ona, nawet nie pomy¶la³ o dochodzeniu roszczeñ z tytu³u ubezpieczenia. W gruncie rzeczy nie mia³a ona pojêcia o tym, ¿e jej ojciec posiada³ polisê. Ubezpieczyciel wiêc móg³ „odpu¶ciæ sobie” wyp³atê – przecie¿ i tak roszczenie to uleg³o przedawnieniu. Móg³ równie¿ uznaæ, ¿e okoliczno¶ci ¶mierci wykluczaj± jego odpowiedzialno¶æ.

Zagra³a tu chyba przys³owiowa brytyjska solidno¶æ i dba³o¶æ o dobre imiê firmy. Takiej postawy ¿yczê wszystkim firmom dzia³aj±cym na naszym rynku ubezpieczeniowym.
   

Lech Michejda